Szczegóły transakcji nie są jeszcze znane. Wszystko odbywa się w trosce o wrażliwe dane.
Świadomość dotycząca dzielenia się wrażliwymi danymi w internecie bezustannie rośnie. Z coraz większą podejrzliwością podchodzimy do działań Facebooka, Instagrama oraz innych platform. Podobnej ostrożności nie zachowujemy jednak korzystając z aplikacji randkowych – Tindera, Badoo czy Grindra.
Grindr, jeden z najpopularniejszych gejowskich serwisów, powstał w 2009 roku i jest narzędziem, które znacząco ułatwia spotkania społeczności LGBTQ+. To jednak także kopalnia wrażliwych informacji – od personaliów, przez fetysze i ulubione praktyki seksualne, po wyniki testów na obecność HIV.
Aplikacja od 2018 roku jest w całości posiadana przez spółkę Beijing Kunlun Tech Company, która dwa lata wcześniej nabyła 60 procent udziałów w przedsięwzięciu, a następnie poszerzyła swoje wpływy. Ten ruch wzbudził zainteresowanie amerykańskiego Komitetu ds. inwestycji zagranicznych, który wyraził zaniepokojenie faktem, że w teorii mnóstwo wrażliwych danych może w każdej chwili znaleźć się w posiadaniu chińskiego reżimu. Obawiano się nawet, że może to doprowadzić do szantaży na masową skalę wymierzonych w najróżniejsze osoby.
Po miesiącach nacisków ogłoszono, że Kunlun sprzeda wszystkie swoje udziały grupie inwestorów, z których jedyną znaną publicznie osobą jest w tej chwili James Lu, były szef Baidu – najpopularniejszej w Chinach przeglądarki internetowej. Tożsamość pozostałych nabywców nie została jak na razie ujawniona. Szacuje się, że Kunlun dostanie za Grindra ok. 500 milionów dolarów. Przedstawiciele Grindra nie potwierdzili jednak jak dotąd tych doniesień.